środa, 14 marca 2012

W drodze / On the way

Dawno, dawno nic się tu nowego nie pojawiło. Ale to nie znaczy, że nic nie robiłyśmy. Po prostu taki moment w naszych życiach, że właśnie życie wciągnęło nas mocno.
A w między czasie działo się sporo. Sakwa, o której był ostatni post, jest prawie skończona. Całkiem inna w tym czasie została ukończona, dwie kolejne zaczęte. Kilka sukien zostało uszytych, męskie robe jest w trakcie szycia, damski kruseler także. No i prawie kończę kolejny haft figuralny na podstawie Codexu Manesse. Zdjęcia pojawią się wkrótce.

It's been a long time since something new has been posted here. But it doesn't mean we did nothing. It's just a kind of time in our lives that the life itself captured most of our attentions.
In teh meantime we've actually crafted a lot. The purse from last post is almost finished. I embroidered another one and started another two. A few gowns were sewn, a male robe is under construction, as well as a kruseler. And I'm also finishing another figural embroidery based on Codex Manesse. The photos are comming soon.

Dziś będzie mało robótkowo, za to trochę refleksji.

Today's post will be less crafty, more about some of my reflections, so sorry guys, today mostly in Polish.

Średniowieczni hafciarze i hafciarki pracowali na pełen etat. My mamy gorzej. Polski ruch rycerski nie umożliwia jeszcze wyżycia z samego haftowania. Z szyciem jest łatwiej, ale znowu: zamówienia raz są, a raz ich nie ma, a kredyty i rachunki nie opłacą się same. Trzeba więc jednak mieć jakąś finansową bazę w postaci pracy na etat. W ten sposób na haftowanie i inne projekty zostaje mniej czasu niż byśmy chciały.

Skutek jest taki, że wykorzystuję na nie każdą wolną chwilę. W pracy jestem znana z tego, że w każdej przerwie siedzę i dłubię. Jestem też znana na pewnej podmiejskiej linii autobusowej, którą dojeżdżam do pracy, że siedzę i od pętli do pętli haftuję.
Reakcje współpasażerów są bardzo ciekawe i chciałabym je dzisiaj opisać. Dzielą się na kilka grup.

Starsi panowie
Najczęściej chwalą "jakie to ładne" oraz mówią, jak bardzo by chcieli, żeby ich wnuczki zajęły się takim hobby.

Młodsi panowie, takie 30+
Podobnie jak starsi, najczęściej chwalą, tylko że mówią, jak bardzo chcieliby, żeby ich żony były takie pracowite.

Młode kobiety i dziewczyny, które same zajmują się jakimś rękodziełem
Chwalą, zachwycają się, opowiadają o swoich pasjach. Wiele ciekawych kontaktów w ten sposób nawiązałam.

Starsze panie, miłe
Podziwiają, zachwycają się, pytają o techniki. Bardzo często opowiadają historię swojego hafciarskiego życia, która brzmi mniej więcej tak:
"Jak miałam lepsze oczy to dużo haftowałam krzyżykami/atłaskiem, ale tak to bym chyba nie umiała..."
Często dają wartościowe rady, np. polecą dobrą pasmanterię.

Małe dzieci, zwykle w towarzystwie matek odprowadzających je do przedszkoli itp.
Buzia dziecięca rozdziawiona z zachwytu/zdziwienia. Wygląda to mniej więcej tak:
Dziecko: Mamo, co ta pani robi?
Matka: Yyy... wyszywa...? Chyba. Serwetki się takie kiedyś robiło.
Dziecko: Mamo, a zrobisz mi też taką?
Matka: Chyba cię pojeb... [Tak! Dokładnie takiego słownictwa użyła.]

Młodzi ludzie
Najczęściej nie reagują w ogóle, chociaż przydarzyła mi się ciekawa historia z "dresami".
Dres1: Te, laska, co robisz?
Za laskę i ton ogólny miałam ochotę interlokutorowi wykłóć oko igłą, ale uprzejmie wyjaśniłam, co robię.
Dres1: Łaaaał...
Dres2: A to chyba trudne jest, nie?
Dres3: A to dużo czasu zajmuje takie zrobić?
Dres1: No pewnie, że dużo, nie widzisz baranie, jak dziewczyna dokładnie to robi?
Taaak, z "laski" awansowałam na "dziewczynę". To się chyba nazywa "rispekt na dzielni". Dalej zapytali, czy wyszyłabym im tak szaliki ulubionej drużyny piłkarskiej. Stwierdziłam, że nie ma sprawy i podałam cenę. Zagwizdali z przejęciem i taktownie dali mi spokój.

Bardzo młode dziewczyny, pewnie gimnazjum, o aparycji tirówek
Najczęściej pukaniem w czoło i innymi gestami pokazują, co myślą o stanie mojego umysłu, psychiki i całej reszty. Cytatu nie będzie, ponieważ niestety nie rozumiem narzecza, jakim się posługują.

Kobiety w średnim wieku, tak koło pięćdziesiątki, rozżalone i rozgoryczone swoją pracą, życiem i światem jako takim.
Zawsze mają dużo do powiedzenia na temat mojego zajęcia, zwykle w tym tonie:
"Poszłaby do normalnej pracy, zamiast bawić się niteczkami."
"Patrz, z autobusu kącik robótek ręcznych sobie zrobiła."
"Musiałaby się zająć domem i dziećmi, to nie miałaby czasu na hafciki i inne głupoty."
"Nie ma to na co pieniędzy wydawać."
"Jak ta młodzież marnuje czas."

Ale najgorsze są starsze panie, niemiłe
Takie, które wszystko krytykują i zawsze muszą wtrącić swoje trzy grosze i chociaż nie mają o czymś pojęcia, to udzielają "rad" oraz "wskazówek", najczęściej tonem sugerującym własną nieomylność i zidiocenie niżej podpisanej. Kilka tekstów zebranych:
"Krzywo te półkrzyżyki robisz!" [To haft cegiełkowy, a nie półkrzyżyki!]
"Za cienkie te nici se wzięłaś, muliną się haftuje." [Mulina jest bawełniana, niehistoryczna na to datowanie, jedwabne nici to właśnie "ultra".]
"Za dużo nici marnujesz, powinnaś haftować w jedną stronę, tak jak się należy!" [Chodziło o to, że na lewej stronie też zużywam sporo nici, ale przy ścigach historycznych nie zawsze da się haftować w jedną stronę, zależy od wzoru.]
"Na tamborek to trzeba założyć!" [Nie cierpię haftować na tamborku, ogranicza mi możliwość manewru igłą, poza tym przy większych wzorach naciągnięcie na tamborku niszczy już zrobiony ścieg.]
"Źle robisz ten łańcuszek, nić sobie niszczysz!" [To nie łańcuszek, tylko ścieg rozdzielny, polega właśnie na rozpołowieniu nici igłą.]
I wiele innych...

Do napisania wkrótce, ze zdjęciami ;). See you soon, with pictures ;)



2 komentarze:

  1. Sama raczej nie haftuję w drodze, głównie dlatego, że korzystam z komunikacji miejskiej w godzinach szczytu i często nie mam nawet jak wyjąć książki z torby i trzymać jej przed sobą, jest taki ścisk w metrze o 8. rano. Moi znajomi, którzy wiedzą, że mam takie hobby jednak traktują je jak kolejne dziwactwo z mojej strony. Nie przejmuję się i Ty także się nie przejmuj, nie warto.

    Pozdrawiam!
    Liadan

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam to szczęście, że przyjaciół i znajomych w znakomitej większości mam także zakręconych albo historycznie, albo rzemieślniczo czy robótkowo :). Natomiast opisanymi reakcjami przygodnych towarzyszy podróży się najczęściej nie przejmuję - masz rację: nie warto ;) - aczkolwiek ta ostatnia z opisanych przeze mnie grup potrafi być naprawdę dokuczliwa.

    OdpowiedzUsuń